Kategoria

Opowiadania


sty 05 2016 Niegrzeczny kotek
Komentarze: 0

Za górami, za lasami, w chatce na leśnej polanie zwanej zielonym Gajem mieszkali dwaj przyjaciele: kotek Ząbek i kotek Pazurek ze swoimi rodzicami. Wszędzie chodzili razem, bawili się w chowanego, jedli razem podwieczorki, chodzili na spacery i oglądali zachody słońca. Pewnego dnia, gdy wrócili z przedszkola pobiegli pobawić się na polankę. Nagle za drzew wyszedł wielki, nieznajomy Kocur. Mocno złapał za łapkę Pazurka, spojrzał mu głęboko w oczy i rzucił na niego złe zaklęcie. Okazało się że był to Zły Czarodziej, który cieszył się gdy mógł komuś wyrządzić krzywdę. Od tego dnia Pazurek stał się bardzo niegrzeczny, hałaśliwy i strasznie niemiły dla swego przyjaciela i innych osób. Swym zachowaniem przeszkadzał dorosłym i dzieciom. W przedszkolu nikt nie chciał się z nim bawić. Tylko Ząbek próbował wszystkich możliwych sposobów, aby przyjaciel był znów taki jak dawniej. Niestety po pewnym czasie i on zrezygnował. Ząbek chodził teraz smutny, zmartwiony, że stracił swojego najlepszego kumpla. Jednak Pazurek wcale się tym nie martwił, jeszcze bardziej był nieznośny, zaczął brzydko mówić, nie słuchał nikogo i robił innym na złość. Zachowanie Pazurka było również wielkim zmartwieniem dla jego rodziców. Kotek nie dbał o porządek w pokoju, nie chciał się myć i bardzo brzydko postępował. Pewnego dnia rodzice musieli wyjechać i kotkiem zaopiekowała się ciocia. Dużo w tym czasie z nim rozmawiała. Jednak Pazurek wcale cioci nie chciał słuchać i nie miał ochoty się zmienić, aby rodzicom zrobić niespodziankę jak wrócą. W końcu postanowił, że wyruszy w świat i nie będzie musiał słuchać Dobrych Rad innych. Zabrał w podróż trochę jedzenia, picia i wyruszył w drogę, nie żegnając się z nikim. Gdy uszedł kawałek, usiadł by odpocząć i się posilić. Wtedy podeszła do kotka kurka i grzecznie poprosiła o trochę chlebka. Niestety Pazurek nie był tak miły i nie podzielił się z kurką jedzeniem. Po pewnej chwili podszedł do niego piesek i poprosił go o łyk wody, lecz i jemu Pazurek odmówił. Gdy już odpoczął i posilił się ruszył w dalszą drogę. Wieczorem bardzo zmęczony usiadł pod drzewem i próbował zasnąć. Niestety był tak głodny, kiszki "marsza mu grały", pragnął by ktoś podzielił się z nim jedzeniem. Tak leżąc przypomniał sobie o kurce i piesku dla których był niemiły i odmówił im posiłku. Teraz zrozumiał, że postąpił bardzo źle. Myślał o tym, gdy obok pojawiła się mała dziewczynka z koszyczkiem pełnym jedzenia. Już chciał wyciągnąć łapkę i siłą zabrać jej koszyk dla siebie, ale coś mu szepnęło, że tak się nie robi, że należy poprosić. Wtedy dziewczynka, a była to Dobra Wróżka, podzieliła się z kotkiem swoimi przysmakami. W koszyczku miała zaczarowane jabłuszko i "soczek grzeczności". Gdy Pazurek to zjadł nagle przypomniały mu się wszystkie zaczarowane słowa i grzeczne zachowanie, o którym zapomniał po spotkaniu ze Złym Czarodziejem. Obok zjawiła się kurka i piesek, byli to przyjaciele Wróżki, których od razu mógł przeprosić. Przypomniał też sobie o domu, rodzicach, cioci, przyjacielu Ząbku i o tym wszystkim jak wcześniej postępował. Zrobiło mu się strasznie smutno i zapragnął do nich powrócić i poprosić aby mu wybaczyli złe zachowanie. I jak to w bajkach bywa, gdy tylko o tym pomyślał znalazł się obok domu. A tam czekali już na niego stęsknieni rodzice, ciocia i jego przyjaciel. Gdy ich ujrzał szybko podbiegł, uściskał ich i gorąco zaczął ich przepraszać. Radość była ogromna, wszyscy mu wybaczyli. Bardzo długo trwało powitanie przyjaciół: kotka Pazurka i Ząbka. Byli tak ogromnie szczęśliwi, że znowu są razem, tak jak dawniej. Ich przyjaźń pomimo trudnych chwil przetrwała.

 

wikusia2004 : :
sty 05 2016 Bajka o kotku.
Komentarze: 0

Mały kotek samotnie wracał ze szkoły. Ciągnął łapkę za łapką wolno, jakby ospale.
Był smutny, nic go nie cieszyło, czuł się bardzo nieswojo. Niechętnie prychał na inne przechodzące obok zwierzątka. Nagle nadleciał malutki motylek i nad samym nosem kotka zrobił okrążenia, jedno, drugie, trzecie. Chyba mi się przygląda - pomyślał kotek i łapką próbował odgonić motylka. Ale ten wcale nie odlatywał, tylko krążył, krążył i jak samolot kreślił znaki w powietrzu. Kotek patrzył i patrzył, jak zaczarowany, w piękny lot motyla.
A ten wzbił się wyżej, jakby chciał dolecieć do słońca, i nagle znikł mu z oczu za wysokim ogrodzeniem. Zaciekawiony kotek zbliżył się do płotu, wdrapał się po deskach i znalazł się
w ogrodzie. Rozejrzał się dookoła. Było tam tak pięknie, rosły wysokie owocowe drzewa sięgające koronami do nieba, a małe krzaczki, jakby przy nich przycupnięte, trzymały się ich jak maminej spódnicy. Rosły też kolorowe kwiaty, które jak dywan pokrywały cały ogród. Kotek poczuł zapach ziemi, kwiatów, krzewów i drzew. Pociągnął mocno noskiem i zapach jak fala, jakby ramionami, objął go. Kotek położył się na trawie i oddychał miarowo, równo i spokojnie. Przetarł oczy, podłożył łapki pod głowę, wyciągnął całe ciałko, było mu bardzo wygodne. Leżał teraz i odpoczywał. Poczuł senność. Słonko wysyłało swe promyczki na ziemię, by pogłaskały każdy kwiatek, każdy listek i każdą roślinkę. Kotek poczuł przyjemny dotyk ciepłych promieni. Zamknął oczy. A promyczki jeden po drugim głaskały go, przyjemnie ogrzewając. Po chwili pojawił się delikatny wiaterek, który kołysał listki i gałęzie, jakby do snu. Pochylił się nad kotkiem i też go kołysał, trzymając w swoich ramionach.
Kotek poczuł, jak wiaterek przesuwając się teraz po nim od głowy do łap, do pazurków samych, z wolna uwalnia go od smutków, i jeszcze raz, i jeszcze delikatnie przesuwając się od głowy w dół ciałka, zabiera z sobą całe niezadowolenie. Kotek poczuł się tak dobrze, poczuł się spokojny, jakby obmyty ze wszystkich swoich dużych i małych zmartwień. Otworzył wolno oczka i popatrzył na chmurki, które płynęły po niebie, nie spiesząc się, leniwie, nie przeganiając się, zgodnie. Płynęły i płynęły, a wiatr wolno je popychał. Kotkowi było tak dobrze. Nagle jedna mała kropelka spadła mu na nos. Co to? - zdziwił się. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, jak kwiatki wyciągają swoje małe główki do kropli deszczu, zupełnie jak on pyszczek do miseczki z mlekiem. Usiadł na trawie. Przeciągnął się. Kropelki deszczu wolno, lecz miarowo spadały na spragnione roślinki. Wraz z tym delikatnym deszczem wróciła mu sita. Wstał, otrząsnął futerko, uśmiechnął się do siebie zadowolony. Pora iść do domu - pomyślał. Ale dziwną przeżyłem przygodę w tym ogrodzie, gdzie przyprowadził mnie motylek. Wrócę tu jeszcze - obiecał sobie - tu jest tak pięknie i spokojnie. Wyprężył się do skoku i jednym zamachem przeskoczył płot. Radośnie machając ogonem, wracał do domu.



wikusia2004 : :