Komentarze: 1
To nie ja zepsułam choinkę!!!
Ja też nie!
To zrobił on...Zak!
Witam wszystkich..napewno mnie większość z Was pamięta..Mam na imię Wiktoria.Byłam z Wami na Mojej Generacji,byłam z Wami na netlogu..Teraz jestem tutaj.Od 2007 roku jesteśmy razem..Teraz zdałam już do piątej klasy...Uczę się dobrze,chociaż do szkoły nie bardzo lubię chodzić
To nie ja zepsułam choinkę!!!
Ja też nie!
To zrobił on...Zak!
Maciek obudził się bardzo zadowolony. - Nareszcie! - pomyślał i pobiegł do sypialni rodziców.
- Wstawajcie! Trzeba ubierać choinkę!
To, co zaczęło się w domu, przypominało jazdę na karuzeli. Wszyscy krzątali się w pośpiechu. Tata przede wszystkim zajął się choinką. Mama z babcią, która specjalnie do nich dzisiaj przyjechała, pracowały w kuchni. Mała Anula plątała się pod nogami, a Maciek próbował wszystkim pomagać.
- Kiedy będą prezenty? - zanudzał w międzyczasie.
- Wyglądaj przez okno. Gdy zobaczysz pierwszą gwiazdkę, rozpoczniemy wigilię - mama próbowała znaleźć chłopcu jakieś zajęcie.
Dom powoli napełniał się świątecznymi zapachami. W pokoju królował zapach świerku. Choinka była przepiękna. Wisiały na niej łańcuchy i zabawki, które Maciek zrobił razem z mamą. A na samym czubku drzewka tata zawiesił złotą gwiazdę. Zauroczony chłopiec przypatrywał się jej w skupieniu.
- Ojej, muszę zobaczyć, czy nie ma gwiazdki na niebie - przypomniał sobie.
Wyjrzał przez okno i zobaczył to, na co tak długo czekał. Za oknem wyraźnie błyszczała malutka gwiazdka.
- Jest! - krzyknął Maciek. Wszyscy odświętnie ubrani usiedli przy stole, ... a w zasadzie prawie wszyscy. Maciek siedział przy choince.
- Mama, tam są jakieś paczki - chłopiec nie mógł oderwać wzroku od kolorowych pakunków. Nawet nie zauważył, kiedy znalazły się pod choinką.
- Widzimy - wesoło powiedział tata. - Ale teraz chodź do stołu. Mam coś ważnego do przeczytania o Bożym Narodzeniu.
Maciek niechętnie usiadł na krześle. Tata wziął do ręki Pismo św. i przeczytał z niego fragment. Jaki? Maciek nie miał pojęcia. Cały czas myślał o prezentach. Potem wszyscy dzielili się opłatkiem i składali sobie życzenia. A potem jeszcze musiał zjeść barszcz i pierogi. W końcu tata pozwolił mu rozpakować kolorowe paczuszki.
- Zobaczcie, co dostałem - szalał Maciek. - Samochód na pilota! Super!
Oprócz samochodu chłopiec dostał książkę, klocki i małego aniołka. Ale inne prezenty zupełnie go nie interesowały.
- W nocy mama i ja pójdziemy do kościoła. Babcia z wami zostanie - powiedział tata pod koniec kolacji, ale Maciek go nie słuchał. Jak mógł słuchać? Interesował go jedynie nowy samochód. Przez resztę wieczoru bawił się tylko nim. Wziął go nawet do łóżka.
W środku nocy Maciek obudził się niespodziewanie. Coś mu się przyśniło, ale nie wiedział co. Wziął samochód pod pachę i poszedł do sypialni rodziców. Wskoczył do łóżka, żeby przytulić się do mamy, ale ... mamy w łóżku nie było. Ani taty. Przestraszony pobiegł do dużego pokoju, ale tam też nikogo nie było. Ani w kuchni! W pokoju Anuli spała co prawda babcia, ale Maciek zapomniał o tym. Zapomniał też, co mówił tata podczas kolacji; ... że w nocy pójdą do kościoła.
Maciek usiadł pod choinką. Było mu smutno i już, już miał się rozpłakać, gdy ...
- Nie płacz - powiedział mały aniołek.
- A, a... ty skąd się tutaj wziąłeś? - spytał zaskoczony chłopiec.
- Jak to skąd? Dostałeś mnie w prezencie - aniołek był niezadowolony. Trudno mu się dziwić. Nikt nie lubi być niezauważony.
- Gdzie są moi rodzice? - Maciek próbował zmienić temat. Głupio mu było, że nie rozpoznał aniołka.
- Ubieraj się szybko, to zaprowadzę cię do nich.
Chłopiec w pośpiechu założył ubranie, a potem otworzył drzwi i wybiegł na klatkę. Chciał znaleźć przycisk windy, ale nie było ściany.
Poza tym było bardzo zimno. No i (to było chyba najgorsze) poczuł, że jego nogi grzęzną w śniegu.
- Co jest? - zawołał zdenerwowany Maciek. - Gdzie jest ten anioł?
Ale aniołka nie było.
Chłopiec zobaczył w dali malutkie światełko. Odważnie pobiegł przed siebie. Nie było łatwo. Nogi zapadały mu się w śniegu. Biegł, biegł, a światełko było coraz wyraźniejsze. Gdy Maciek był już blisko niego, rozpoznał, że to świeci gwiazda.
- Zupełnie taka sama, jak na naszej choince - uradował się.
Koło niego pojawili się jacyś ludzie.
- Ty też widziałeś anioła? - zapytał Maćka dziwnie ubrany chłopczyk.
- Tak. Właśnie go szukam.
- Po co go szukasz? On nie jest najważniejszy - oddalając się powiedział nieznajomy.
Maciek szybko poszedł za nim. Gwiazda świeciła jasno, a jej ogon wyraźnie wskazywał na drewnianą szopę. Drzwi szopy były otwarte. Maciek przecisnął się przez stadko owiec. W środku było trochę ludzi i zwierząt. Wszyscy patrzeli na małe dziecko, które spokojnie spało w żłóbku.
- Podejdź tutaj - cichutko powiedział pan, siedzący najbliżej dziecka. - To jest Jezus. Urodził się dzisiaj.
Maciek uważnie przyjrzał się chłopczykowi. - Strasznie mały - pomyślał.
Św. Józef (bo to on właśnie zaczepił chłopca) uśmiechnął się. - Na razie jest mały. Ale urośnie. Jeszcze poznasz, że to On jest twoim najlepszym przyjacielem.
- Tata coś mówił, że jest Boże Narodzenie - cicho zastanawiał się Maciek. - Narodzenie - porodzenie - mamrotał zmęczony.
Młoda pani, która siedziała z drugiej strony żłóbka czule spojrzała na Maćka. To była Maryja, mama Jezusa. Wesoło mrugnęła do mamy chłopca, która właśnie podchodziła do syna.
- Mamo - wyszeptał Maciek. - Już wiem, co jest najważniejsze w te święta.
A TY WIESZ?
Każdy już czym prędzej bieży,
by dołączyć do pasterzy.
I ja spieszę z życzeniami,
bo nie mogę być tam z Wami.
Zdrowia, szczęścia, pomyślności
i niech dobro wśród Was gości.
I niech Boga wielka moc
na Was spłynie w świętą noc.
Wigilia to nie jest czas,
gdy jest prezentów moc
Wigilia to nie jest czas,
gdy potraw sto na stole
Wigilia to przepiękny czas,
Bożonarodzeniowy czas,
Gdy siedzimy wszyscy w kole,
i MAMY bliskich przy stole.
Białych myśli lekkich jak puch
niech anioł przywieje z nieba,
otworzy skrzydłem nadziei
i niech kolędę zaśpiewa.
Bo dzisiaj jest piękny dzień,
wszystko się rodzi na nowo,
więc w blasku tajemnych świąt
żyj zdrowo i kolorowo.
Już parskają renifery
i sanie gotowe.
Wdział Mikołaj płaszcz czerwony
i czapkę na głowę.
Czeka Go ogromna praca -
nim świat cały zaśnie,
musi przywieźć dzieciom dary
oraz wiarę w baśnie.
Mikołaju nasz kochany
na prezenty już czekamy.
Wszyscy tęsknią i zerkają,
przez okienka wyglądają.
Patrzą czy już sanie gnają,
czy dzwoneczki dźwięcznie grają…
Każdy rączki już zaciera,
radość wielka się w nas wzbiera.
W myślach paczki już widzimy…
- czy my na nie zasłużymy?
Chyba każdy coś dostanie…
- może rózgą jakieś lanie?
Dzieci raczej grzeczne były,
w szkole dobrze się uczyły.
A dorośli? Święci byli,
czy też może coś spsocili?
Spoko, każdy coś dostanie
- albo prezent… albo lanie !!!
W ten wigilijny dzień zaśnieżony, kiedy w kościele biją dzwony, a pierwsza gwiazdka błyska na niebie, moje życzenia płyną do Ciebie. Hmmm... a jakie mam Ci złożyć życzenia, by warte były Twego westchnienia? Sukcesów w życiu, ciepła w miłości, dużo uśmiechu, wiele radości. Spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń, samych przyjaznych w Twym życiu zdarzeń. Niech ten wyjątkowy w roku dzień, odsunie na zawsze Twe troski w cień. I niech się śmieje do Ciebie świat, blaskiem szczęśliwych i długich lat.
Na stole leżą świąteczne dania. Robi się ciemno - nadchodzi noc. Pod choinką stos prezentów do rozdania, w całym domu panuje świąteczna moc. Niech te święta będą dla Ciebie i rodziny wyjątkowym czasem, spędzonym w rodzinnym gronie, w miłej atmosferze świąt.
Śnieg ostry pada i wicher wieje.
W mrokach lśni gwiazda ponad Betlejem.
Ciemność dokoła,zima się sroży...
W szopie się rodzi Dzieciąteczko Boże.
Wśród najuboższych,wśród najbiedniejszych
rodzi się światło,nic go nie zmniejszy.
Nic go nie zmniejszy,nic go nie zaćmi!
W jego to blasku jesteśmy braćmi.
W sercach nam będzie rosło i żyło
prawdą najwyższą,co zwie się:Miłość.
Choć ciemność wkoło i wicher wieje,
jasno lśni gwiazda ponad Betlejem.