Komentarze: 0
Chciałam Wam dzisiaj przedstawic nowego członka naszej rodziny...To Tinek.Przyjechał do nas w Wielki Piatek przed Wielkanocą.
Konstantin..Tak nazwano go w domu tymczasowym w Płocku.Cudny,srebrny whiskasik.Wypłosz..tak go dziadek nazwał.My nazywamy go Tinek.Jak do nas przyjechał,był nieszcześliwym 7-miesiecznym kotkiem znalezionym przez wolontariuszkę.Przez dwa miesiace przebywał w domu tymczasowym wraz z grupą innych kotków.Po wypuszczeniu z transportera..uciekł.Zobaczylismy tylko przez moment jego pyszczek.Schował sie w sypialni za wielka szafą.Tam spedził ponad dwa tygodnie.Wychodził tylko noca..Jak nietoperz.Zwiedzał dom..Jadł...W dzień nikt go nie widział ,a ja to wogóle.Najpierw zaczął wychodzic,gdy dziadek w nocy siedział przed telewizorem.Nie wolno było w tym momencie nawet drgnąć.Natychmiast rzucał sie do ucieczki.Nawet najmniejszy ruch i panika...Bał sie ludzi,bał sie dotyku..Bał sie wszystkiego.Jedna rzecz nas tylko wtedy cieszyła..Tinek zakochał sie od pierwszego wejrzenia w naszej Tosi.Najpierw burczała na niego,obchodziła go z daleka.A on..tak bardzo pragnął do niej sie przytulic.Wykorzystywał każdą nadarzającą się chwilę,żeby o nia sie otrzec,przytulić się łebkiem...I doczekał się.Teraz z Tosią szaleja,myja sie nawzajem,leżą razem na parapecie...I tak strasznie zawsze się do niej tuli.Takie ma wtedy rozmarzone oczka...Teraz juz biega po całym domu.Nie chowa się za szafą.Jak tylko babcia jest w kuchni,to obserwuje,co robi..czy może cos smacznego dostanie.I umie się o to upominać.Raz ja,raz babcia bawimy sie z nim kocią wędką.No i....Daje sie babci pogłaskać...Ale tylko jej...Bo babcia go przekupuje szyneczką.Ale jeszcze nie raz odzywa sie w nim natura wypłosza...