Komentarze: 0
DZIEŃ PIERWSZY
Witam wszystkich..napewno mnie większość z Was pamięta..Mam na imię Wiktoria.Byłam z Wami na Mojej Generacji,byłam z Wami na netlogu..Teraz jestem tutaj.Od 2007 roku jesteśmy razem..Teraz zdałam już do piątej klasy...Uczę się dobrze,chociaż do szkoły nie bardzo lubię chodzić
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
DZIEŃ PIERWSZY
Matka na spacer zimą wybywa.
Ciepło ubrana i pot z niej spływa.
Dzieci okrywa.
Goni i sapie,dyszy i dmucha,
Zar z rozgrzanego jej brzucha bucha.
Buch-jak gorąco!
But-jak gorąco.
Już ledwo sapie,już ledwo zipie.
Spod czapki Młody już okiem łypie.
Plecaki do niej podoczepiali
Wielkie i cieżkie,jakby ze stali.
I pełno rzeczy w każdym plecaku.
W jednym paluszków,a w drugim maku.
A w trzecim siedzą oba grubasy.
Na plecach czuje wszystkie obcasy.
A czwarty plecak pelen bananów.
W piątym szaliki dla obu panów.
W szóstym lopata,o!jaka wielka!
I jeszcze z piciem ciepłym butelka.
W siódmym są kremy,puder,pieluchy.
W ósmym słoń,niedzwiedz i dwie poduchy.
W dziewiatym same potrzebne troczki,
W dziesiątym-klucze,soczki i smoczki.
A tych plecaków jest ze czterdziesci.
Nikt nie wie,ile sie w nich pomiesci.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
i każdy zjadłby tysiac kotletów
I każdy nie wiem jak sie wyteżył-
To nie udżwignie-Matka zwycieży!
Nagle ryk!
Nagle kwik!Nie płacz już.
Drzwi tuż,tuż....
Najpierw powoli jak żółw ociężale,
Ruszyła mateczka po schodach ospale.
Podrzuca tobołkii w ruch krok po kroku.
Plecaki telepią przy każdym jej boku.
I biegu przyspiesza i gna coraz prędzej.
I dudni,i stuka,łomoce i pędzi.
A dokąd?A dokąd? A dokad? Na wprost!
Do sklepu,do banku,na poczte-przez most,
Na górke-przez tunel,na placyk-przez las.
I spieszy się,spieszy,by zdążyć na czas.
Do taktu tupoce i puka i stuka to:
Tak to to,tak to,to,tak to,to,tak
Gładko,tak lekko,tak toczy sie w dal
Jak gdyby spieszyła wieczorem na bal.
Do przejścia dobiega zziajana,zdyszana.
Ups!Nagle wypada zabawka blaszana.
A skadże to,jakże to,czemu tak gna?
A co to,a kto to,to Synek tak pcha?
Ze ledwo utrzyma,nie zrobi buch-buch?
To dziecko wprawiło zabawke te w ruch!
Dogania,brakuje już tylko trzech kroków,
A Malec pogania nogami z dwóch boków.
I gnają,
I pchają.
I jakoś sie toczy
Mateczki-Poleczki zywot ten uroczy.
Do domu pospiesza,wciąż biegnie piechotą,to
Tak to to,tak to to,tak to to
NASZ KOCHANY KUBUŚ JEST BARDZO CHORY....JUŻ NIE WYZDROWIEJE..,
ZACHOROWAŁ W ŚWIĘTA...TAK NAM SMUTNO...
30 grudzień 2013 rok...MÓJ KOCHANY KUBUS NAS OPUSCIŁ....