Archiwum styczeń 2016, strona 2


sty 06 2016 Świateczna opowieść
Komentarze: 0

Maciek obudził się bardzo zadowolony. - Nareszcie! - pomyślał i pobiegł do sypialni rodziców.
- Wstawajcie! Trzeba ubierać choinkę!


To, co zaczęło się w domu, przypominało jazdę na karuzeli. Wszyscy krzątali się w pośpiechu. Tata przede wszystkim zajął się choinką. Mama z babcią, która specjalnie do nich dzisiaj przyjechała, pracowały w kuchni. Mała Anula plątała się pod nogami, a Maciek próbował wszystkim pomagać.
- Kiedy będą prezenty? - zanudzał w międzyczasie.
- Wyglądaj przez okno. Gdy zobaczysz pierwszą gwiazdkę, rozpoczniemy wigilię - mama próbowała znaleźć chłopcu jakieś zajęcie.
Dom powoli napełniał się świątecznymi zapachami. W pokoju królował zapach świerku.  Choinka była przepiękna. Wisiały na niej łańcuchy i zabawki, które Maciek zrobił razem z mamą. A na samym czubku drzewka tata zawiesił złotą gwiazdę. Zauroczony chłopiec przypatrywał się jej w skupieniu.


- Ojej, muszę zobaczyć, czy nie ma gwiazdki na niebie - przypomniał sobie.
Wyjrzał przez okno i zobaczył to, na co tak długo czekał. Za oknem wyraźnie błyszczała malutka gwiazdka.
- Jest! - krzyknął Maciek. Wszyscy odświętnie ubrani usiedli przy stole, ... a w zasadzie prawie wszyscy. Maciek siedział przy choince.
- Mama, tam są jakieś paczki - chłopiec nie mógł oderwać wzroku od kolorowych pakunków. Nawet nie zauważył, kiedy znalazły się pod choinką.
- Widzimy - wesoło powiedział tata. - Ale teraz chodź do stołu. Mam coś ważnego do przeczytania o Bożym Narodzeniu.
Maciek niechętnie usiadł na krześle. Tata wziął do ręki Pismo św. i przeczytał z niego fragment. Jaki? Maciek nie miał pojęcia. Cały czas myślał o prezentach. Potem wszyscy dzielili się opłatkiem i składali sobie życzenia. A potem jeszcze musiał zjeść barszcz i pierogi. W końcu tata pozwolił mu rozpakować kolorowe paczuszki.


- Zobaczcie, co dostałem - szalał Maciek. - Samochód na pilota! Super!
Oprócz samochodu chłopiec dostał książkę, klocki i małego aniołka. Ale inne prezenty zupełnie go nie interesowały.
- W nocy mama i ja pójdziemy do kościoła. Babcia z wami zostanie - powiedział tata pod koniec kolacji, ale Maciek go nie słuchał. Jak mógł słuchać? Interesował go jedynie nowy samochód. Przez resztę wieczoru bawił się tylko nim. Wziął go nawet do łóżka.
W środku nocy Maciek obudził się niespodziewanie. Coś mu się przyśniło, ale nie wiedział co. Wziął samochód pod pachę i poszedł do sypialni rodziców. Wskoczył do łóżka, żeby przytulić się do mamy, ale ... mamy w łóżku nie było. Ani taty. Przestraszony pobiegł do dużego pokoju, ale tam też nikogo nie było. Ani w kuchni! W pokoju Anuli spała co prawda babcia, ale Maciek zapomniał o tym. Zapomniał też, co mówił tata podczas kolacji; ... że w nocy pójdą do kościoła.

Maciek usiadł pod choinką. Było mu smutno i już, już miał się rozpłakać, gdy ...
  - Nie płacz - powiedział mały aniołek.
- A, a... ty skąd się tutaj wziąłeś? - spytał zaskoczony chłopiec.
- Jak to skąd? Dostałeś mnie w prezencie - aniołek był niezadowolony. Trudno mu się dziwić. Nikt nie lubi być niezauważony.
- Gdzie są moi rodzice? - Maciek próbował zmienić temat. Głupio mu było, że nie rozpoznał aniołka.
- Ubieraj się szybko, to zaprowadzę cię do nich.
Chłopiec w pośpiechu założył ubranie, a potem otworzył drzwi i wybiegł na klatkę. Chciał znaleźć przycisk windy, ale nie było ściany.
Poza tym było bardzo zimno. No i (to było chyba najgorsze) poczuł, że jego nogi grzęzną w śniegu.
- Co jest? - zawołał zdenerwowany Maciek. - Gdzie jest ten anioł?
Ale aniołka nie było.
Chłopiec zobaczył w dali malutkie światełko. Odważnie pobiegł przed siebie. Nie było łatwo. Nogi zapadały mu się w śniegu. Biegł, biegł, a światełko było coraz wyraźniejsze. Gdy Maciek był już blisko niego, rozpoznał, że to świeci gwiazda. 
- Zupełnie taka sama, jak na naszej choince - uradował się.
Koło niego pojawili się jacyś ludzie.
- Ty też widziałeś anioła? - zapytał Maćka dziwnie ubrany chłopczyk.
- Tak. Właśnie go szukam.
- Po co go szukasz? On nie jest najważniejszy - oddalając się powiedział nieznajomy.
Maciek szybko poszedł za nim. Gwiazda świeciła jasno, a jej ogon wyraźnie wskazywał na drewnianą szopę. Drzwi szopy były otwarte. Maciek przecisnął się przez stadko owiec. W środku było trochę ludzi i zwierząt. Wszyscy patrzeli na małe dziecko, które spokojnie spało w żłóbku.
- Podejdź tutaj - cichutko powiedział pan, siedzący najbliżej dziecka. - To jest Jezus. Urodził się dzisiaj.
Maciek uważnie przyjrzał się chłopczykowi. - Strasznie mały - pomyślał.
Św. Józef (bo to on właśnie zaczepił chłopca) uśmiechnął się. - Na razie jest mały. Ale urośnie. Jeszcze poznasz, że to On jest twoim najlepszym przyjacielem.
- Tata coś mówił, że jest Boże Narodzenie - cicho zastanawiał się Maciek. - Narodzenie - porodzenie - mamrotał zmęczony.


Młoda pani, która siedziała z drugiej strony żłóbka czule spojrzała na Maćka. To była Maryja, mama Jezusa. Wesoło mrugnęła do mamy chłopca, która właśnie podchodziła do syna.
 - Mamo - wyszeptał Maciek. - Już wiem, co jest najważniejsze w te święta.

A TY WIESZ?

 

wikusia2004 : :
sty 06 2016 Ku pamięci naszych kotków...i piesków......
Komentarze: 0

TĘCZOWY MOST

 W tej części nieba jest miejsce zwane Tęczowym Mostem.
Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś,
kto pozostał po tej stronie, udaje się na Tęczowy Most.
*****
Są tam łąki i wzgórza,
na których wszyscy nasi przyjaciele mogą bawić się i biegać razem.
Mają tam dostatek jedzenia, wody i słońca, jest im ciepło i przytulnie.
Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare
powracają w czasy młodości i zdrowia,
*****
Te które były ranne lub okaleczone są znów całe i silne,
takie, jakimi je pamiętamy marząc o czasach i dniach, które przeminęły.
Zwierzęta są szczęśliwe i zadowolone, z jednym małym wyjątkiem:
każde z nich tęskni do tej jedynej, wyjątkowej osoby,
która pozostała po tamtej stronie.
*****
Biegają i bawią się razem, lecz przychodzi taki dzień,
gdy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal.
Jego lśniące oczy są skupione, a jego ciało drży.
Nagle opuszcza grupę, pędząc ponad zieloną trawą,
a jego nogi poruszają się wciąż szybciej i szybciej.
To właśnie Ty zostałeś dostrzeżony.
*****
Kiedy Ty i Twój najlepszy przyjaciel wreszcie się spotykacie,
obejmujecie się w radosnym uścisku, by nigdy już się nie rozłączyć.
Deszcz szczęśliwych pocałunków pada na Twoją twarz,
Twoje ręce znów pieszczą ukochany łeb.
*****
Patrzysz znów w ufne oczy swego przyjaciela,
który na tak długo opuścił Twe życie,
ale nigdy nie opuścił Twego serca.
A potem przekraczacie Tęczowy Most - już razem...

wikusia2004 : :
sty 06 2016 Zwierzątka też kochają wiosnę!
Komentarze: 0

wikusia2004 : :
Wiosna 
sty 06 2016 Tęsknota za wiosną
Komentarze: 0

Stęskniłam się za wiosną
i za kwitnącym majem.
Za ciepłem złotego słońca
i śpiewem ptaków nad gajem.

Myślami wracam do górskich łąk,
turlam się w zielonej trawie.
Czuję jak pachnie kwiatów pąk,
zapominam o szarej jawie.

Lubię uciekać w miłe wspomnienia,
gdy jest mi smutno i źle.
Tam rodzą się moje marzenia
i nutka radości we mgle.



A ja już marzę o wiośnie.
Słońcu w oknie zamiast budzika,
gdy z blaskiem pierwszych promieni
zmęczenie i senność znika.

A ja tęsknię za kolorami.
Dość bieli mam i szarości,
pól pustych dawno zoranych
traw suchych i drzew nagości.

A ja dość mam ciszy zastygłej
w tafli jezior i soplach lodu.
Wszechobecnego wokół bezruchu,
przenikliwego dla duszy chłodu.

A ja pragnę już dni cieplejszych.
Śpiewu ptaków przy rannej kawie,
bazi na wierzbie, kotów na płotach,
morza stokrotek w zielonej trawie.

A ja chciałbym o zimie zapomnieć.
Niechaj zabiera swe suknie białe.
Pewnie za rok i tak tutaj wróci.
Dziś nie żałuję jej wcale.


wikusia2004 : :
sty 06 2016 Bajka o wiośnie.
Komentarze: 0
Najpierw szła po śniegu, rozcierając co i raz zmarznięte bose stopy i ciągnąc za sobą  saneczki z dobytkiem.  Czego tam nie było! Kolorowe chusty, naręcze nasion, pisklęta ptaków czekające na narodziny, dusze ludzkich dzieci, zbierające się do drogi ku światu, ciepły wiatr, wesołe kokardy małych rzeczek czekających na odwilż, a na końcu – niczym balonik na sznurku -  merdające i podkasujące na wybojach żółte słońce.
Z każdym krokiem robiło się coraz cieplej -  radośniej, stopy jakby mniej marzły, a sankom wyrosły małe kółeczka, dzięki którym toczyły się radośnie po bezdrożach. 
Szła w ciszy, czasem cicho śpiewała, podczas gdy drobny szmer wokół niej narastał. Słońce świeciło, roztapiało zmarzniętą ziemię, topiło lód na stawach i ten zalegający jak ból w ludzkich sercach.  
Kiedy rzeka zaczynała szumieć, a ludzie czuć; pozwalali wodzie w swoim korycie i w swoich oczach płynąć; cieszyć się z tej niespodziewanej odmiany. Szła radośnie i zmiękczała zwarte ciała drzew, łaskotała je pieśniami o pąkach, opowiadała historie o ptakach , które założą w nich gwiazda, kusiła myślą o końcu samotności, o płodności i końcu bezruchu. Wypuszczała łagodny wiatr, aby znienacka nimi kołysał i przypominał myśli o  innym życiu, tym drzemiącym pod korą, tym bulgoczącym pod skórą. Dmuchała im w płuca oddech nienasycenia i niecierpliwości, śmiała się coraz głośniej, perliściej i szła dalej.
W końcu na polanie, na której zakwitła pierwsza trawa i złamała szarość dnia, odwiązała sznurek – wypuściła –  kolorowy lekki balonik – żółte promienne słońce. Położyła się na trawie, uśmiechnęła, poturlała w rytm śpiewu ptaków po czarnej ziemi i krzyknęła radośnie:  Jestem na miejscu! Tak, przyszła WIOSNA!
 
wikusia2004 : :